"Sam decydujesz o tym, co uwielbiać"
David Foster Wallace

wtorek, 22 lutego 2011

Gangsterka

  • T.: "Zakazane imperium" ('Boardwalk Empire')
  • Twórca: Terence Winter
  • O.: Steve Buscemi, Michael Pitt, Kelly Macdonald, Michael Shannon, Anthony Laciura, Shea Whighman, Michael Stuhlbarg, Stephen Graham, Aleksa Palladino, Paz de la Huerta
  • IMDb: 9.0/10
  • Rok: 2009 - ?
  Produkcja HBO. Pilot wyreżyserowany przez samego Martina Scorsese. Za sterem całości Terence Winter, twórca "Rodziny Soprano". Steve Buscemi w roli głównej wraz z zastępem świetnych aktorów obok siebie. Wreszcie rozmach - sam pierwszy epizod kosztował 18 mln $. Pytanie w przypadku tego serialu nie powinno brzmieć "czy się udał ?", lecz "jak duży sukces odniósł ?". Odpowiedź, wbrew pozorom, wcale nie musi być jednoznaczna.

  Akcja rozgrywa się w 1920 roku w Atlantic City (wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, godzina jazdy do Nowego Jorku, 5 do Chicago :), a skupia się wokół Enocha 'Nucky' Thompsona (postać fikcyjna choć wzorowana na autentycznym Enochu Johnsonie, rządzącym Atlantic City przez 30 lat w pierwszej połowie XX wieku) teoretycznie skarbnika, w praktyce samodzielnego władcy miasta, kontrolującego każdą, legalną i nielegalną, działalność mającą w nim miejsce. Wraz z nadejściem prohibicji nadchodzą dla niego jeszcze piękniejsze czasy, wszak to na nielegalnym handlu alkoholem urosły majątki mafijnych bossów tamtego okresu. Od tych zresztą aż roi się w serialu - spotkamy tu takie "sławy" jak Arnold Rothstein, 'Big Jim' Colosimo, Johnny Torrio, 'Lucky' Luciano czy nawet młody Al Capone. "Zakazane imperium" skupia się na politycznej i przestępczej karierze naszego bohatera, zręcznie przeplatając ją wątkami osobistymi i historiami postaci drugoplanowych, takich jak choćby protegowany Nucky'ego Jimmy Darmody czy agent federalny ds. prohibicji Nelson Van Alden. Ilość wątków w serialu nie przytłacza - gdy już połapiemy się kto jest kto, ciężko będzie się pogubić, tym bardziej, że cały scenariusz wywołuje raczej "chłodne" uczucia.

Powiem szczerze, taka sytuacja mocno mnie zaskoczyła - może miałem trochę zawyżone oczekiwania po poziomie poprzednich produkcji HBO czy tych z konkurencji, ale w przypadku "Zakazanego imperium" spodziewałem się historii co najmniej wciągającej. Tutaj natomiast... nie ma rewelacji. Poza odcinkiem pilotażowym (więcej o nim za chwilę) i końcówką, scenariusz lekko mnie rozczarował. To solidny skrypt, ale nic poza tym - zdecydowanie brakuje tu czegoś, co kazałoby po każdym odcinku z niecierpliwością czekać na następny. Długimi fragmentami jest przewidywalny, nawet nudny, miałem wrażenie, że twórcy brak dobrych pomysłów starali się ukryć krwistymi dialogami i hojnie dysponowanymi scenami erotycznymi, którymi spokojnie można by obdzielić kilka innych produkcji. Szczególnie rzuca się to w oczy mniej więcej w połowie sezonu, gdy potrzeba wręcz pewnej dozy samozaparcia, by wytrwać przy serialu. Wydawać by się mogło, że tematyka i okres w jakim rozgrywa się akcja są wymarzone dla scenarzystów, w tym wypadku jednak serwują nam oni głównie ograne motywy i mało angażujące historie - nie przez cały czas, co już podkreśliłem, ale przez wystarczająco długo, by się do "Zakazanego imperium" zniechęcić.

Ta wada, choć duża, nie powinna jednak rzutować na odbiór całego serialu, który jest produkcją wartą uwagi z wielu względów. Po pierwsze, wspomniany już dwukrotnie, odcinek pilotażowy w reżyserii Scorsese. To głównie z jego powodu udało mi się w miarę bezboleśnie przebrnąć przez późniejsze epizody. Pierwszy odcinek ma bowiem w sobie wszystko co powinno cechować dobrą telewizję - świetny scenariusz, znakomite dialogi, wciągającą historię, ciekawych bohaterów, których pragniemy lepiej poznać i trzymającą w napięciu akcję. W sumie, gdyby pokazywać go w kinach to sądzę, że porównywano by go z najlepszymi dokonaniami słynnego Amerykanina. Po takim wejściu nic dziwnego, że oczekiwania wobec kolejnych epizodów urosły na wręcz niebotyczny poziom, wielka szkoda, że tylko momentami potrafiły się one do niego zbliżyć. Sytuacja zmienia się na lepsze pod koniec sezonu - nie chcę niczego zdradzać, powiem tylko, że finał serialu jest prawie tak samo dobry jak jego początek.

Dobrze, więc początek i koniec, ale co z tym nieszczęsnym środkiem ? Skoro scenariusz nie stoi na wysokości zadania coś musi go zastąpić i przyciągnąć uwagę widza - tym czymś są tutaj aktorzy, którzy w stu procentach dali sobie radę, mimo, że warunki nie zawsze były łatwe. Oczywiście na pierwszym miejscu trzeba wymienić wspaniałego Steve'a Buscemi, o którego roli napisano już chyba wszystko. Nucky Thompson w jego wykonaniu to polityk idealny - kiedy trzeba potrafi wzbudzać grozę, kiedy indziej litość, raz go kochamy, by zaraz potem potępiać i nienawidzić. Nieważne, którą twarz swojego bohatera prezentuje w danej chwili Buscemi, zawsze jest jednakowo autentyczny i przekonujący - doskonała kreacja znakomitego aktora, dobrze, że w końcu należycie go uhonorowano (Złoty Glob), bo należało mu się jak nikomu innemu. Jeśli miałbym wymienić jeden powód, dla którego warto obejrzeć "Zakazane imperium", to byłaby nim właśnie jego rola. Na podobnym poziomie umieścić trzeba jeszcze dwie inne kreacje - Michaela Shannona, który jako agent Van Alden ze swoją zaciętą miną i bezwzględnym dążeniem do celu jest bodajże najbardziej przerażającym bohaterem serialu oraz Kelly Macdonald i jej fantastyczną, ewoluująca w bardzo zaskakującym kierunku rolę Margaret Schroeder. Nie znaczy to, że reszta obsady zawodzi, skądże znowu - występujący tu aktorzy pokazali bardzo szeroki wachlarz umiejętności: od przezabawnego Anthony'ego Laciura, przez stonowanego Michaela Stuhlbarga, aż po rozgorączkowanego Stephena Grahama, każdy wnosi swoją grą coś innego. Najtrudniej jest mi ocenić Michaela Pitta, a to dlatego, że jego kreacja jest dobra, ale już postać jaką przyszło mu odtworzyć (Jimmy Darmody), jest główną ofiarą mierności scenariusza. Samo założenie - młody weteran wojenny, wracający do domu po trzech latach, starający się odnaleźć w świecie, do którego kiedyś należał, a który już przyzwyczaił się do jego nieobecności - nie jest złe, ale oparcie na tym bohaterze praktycznie połowy serialu zupełnie się nie sprawdza. Gdyby go nieco skrócić, byłby to znakomity wątek poboczny, niestety rozrósł się on do wręcz gigantycznych rozmiarów, a dodając do tego jego rozwlekłość i przewidywalność, mamy głównego winowajcę zadyszki "Zakaznego imperium" w środkowych odcinkach.

Oglądając ten serial nie sposób nie zauważyć rozmachu z jakim powstał - wszystko tu jest piękne. Począwszy od długiej na ok. 90 metrów rekonstrukcji słynnej promenady w Atlantic City (powstała w Greenpoint), poprzez wnętrza hoteli, restauracji, apartamentów, domów niższych sfer, destylarni, burdeli, aż po kostiumy i najdrobniejsze rekwizyty. Wizualnie "Zakazane imperium" prezentuje się olśniewająco, co stanowi kolejny jego mocny atut - łączny koszt 12 odcinków wyniósł ok. 65 mln $ i to widać w każdym calu. Dodać do tego trzeba jeszcze ładne, przystępne zdjęcia (zdecydowanie w starym stylu, kamery z ręki tu nie uświadczycie), całe mnóstwo smaczków z epoki (muzyka, dowcipy, a nawet występ Hardeena, brata Houdiniego :) oraz, wspominam o tym specjalnie, bo dziś to coraz większa rzadkość, bardzo sympatyczną, ciekawie obmyślaną czołówkę. Wrażenia estetyczne na najwyższym poziomie.

  Z "Zakazanym imperium" jest jeden podstawowy problem - to nie jest "Rodzina Soprano". Było oczywiste, że Winter w wielu miejscach będzie nawiązywał do swojego największego dzieła, mam jednak wrażenie, że robił to za często, przez co jego nowej produkcji brakuje charakteru. To kawał telewizji na bardzo wysokim poziomie, ale długimi momentami tylko ładnie opakowanej, nie wzbudzającej w widzu żadnych większych emocji - co jest tym bardziej zaskakujące, że seriale HBO zwykle właśnie scenariuszem stały, wrażenia estetyczne odkładając na bok. Inna sprawa, że produkcja ta z oczywistych względów lepiej przyjęła się za oceanem, o czym świadczą niewiarygodnie wysoka ocena na IMDb i Złoty Glob (choć w tym przypadku mam wrażenie, że chodziło głównie o to, by 'Mad Men' nie otrzymał nagrody po raz czwarty z rzędu ;). Pozostaje tylko mieć nadzieję, że drugi sezon (od dawna wiadomo, że powstanie) będzie na poziomie najlepszych fragmentów pierwszego, a sądząc po zakończeniu tegoż, są na to spore szanse.
  • Ocena I sezonu: 7/10
  • W skrócie: Gdyby tak Scorsese zrobił wszystkie odcinki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz