"Sam decydujesz o tym, co uwielbiać"
David Foster Wallace

sobota, 26 listopada 2011

Bardzo smutny agent

 
  • T.: "Szpieg" ('Tinker Tailor Soldier Spy')
  • R.: Tomas Alfredson
  • O.: Gary Oldman, Colin Firth, John Hurt, Tom Hardy, Toby Jones, Mark Strong, Benedict Cumberbatch, Ciaran Hinds, David Dencik
  • Rok: 2011
  • IMDb: 7.7/10
 "Zatłoczona ulica wielkiej metropolii. Z budynku wybiega dobrze zbudowany, młody mężczyzna i brutalnie roztrącając na boki przechodniów pędzi przed siebie na złamanie karku. Kilka chwil później zaraz za nim pojawia się inny człowiek, w ułamek sekundy orientuje się w jakim kierunku udał się tamten i rusza w pościg. Uciekający zerka przez ramię, sięga pod marynarkę i moment później, w pełnym biegu oddaje niecelny strzał z pistoletu w stronę przeciwnika, który automatycznie uchyla się, tylko po to, by zostać obsypanym fontanną odłamków szkła z pobliskiej wystawy. Przechodnie na ulicy wpadają w panikę, słychać krzyki, chaos się potęguje. Ścigany bohater wymachując bronią zatrzymuje najbliższy samochód, wyrzuca z niego kierowcę i rusza z piskiem opon. Nie namyślając się wiele, goniący go mężczyzna czyni to samo i pościg zaczyna się od nowa (...)"
 Teraz drogi czytelniku zapomnij o tym, co przeczytałeś powyżej, ponieważ nie ma to nic wspólnego z filmem, którego niniejsza notka dotyczy.

niedziela, 29 maja 2011

Chwała depresji!

  • T.: 'Melancholia'
  • R.: Lars von Trier
  • O.: Kirsten Dunst, Charlotte Gainsbourg, Kiefer Sutherland, Charlotte Rampling, John Hurt, Alexander Skarsgard, Stellan Skarsgard
  • IMDb: 8.0/10
  • Rok: 2011
  Najpierw szczere wyznanie: nigdy nie przepadałem za Larsem von Trierem. Nie wynika to z jego, eee "kontrowersyjnych przekonań", którymi uznał za stosowne podzielić się z całym światem podczas festiwalu w Cannes (tak swoją drogą, cała ta sprawa została według mnie za bardzo rozdmuchana), ale ze zdecydowanie bardziej prozaicznej przyczyny. Otóż, nie jestem wielkim fanem jego filmów. "Po prostu ich nie rozumiesz" - pozwólcie, że odpowiem sobie sam używając tego najpospolitszego argumentu przeciwko każdemu, kto ośmieli się skrytykować duńskiego reżysera. I tu niespodzianka. Zaryzykuję bowiem stwierdzenie, że rozumiem je, a przynajmniej staram się zrozumieć, na swój sposób oczywiście, bo jednej, właściwej interpretacji to nie zna chyba nawet sam twórca.  Nie przepadam za nimi z prostego powodu: wolę artyzm innego rodzaju - mniej skupiony na samym reżyserze i jego problemach ze światem, a bardziej na tym, co chce się przekazać widzowi. Czyli, mówiąc krótko, współczuję Panu von Trierowi jego nieustannej depresji, ale proszę mi wybaczyć, mnie Pan w nią nie wciągnie. Na pokaz 'Melancholii' szedłem więc z mieszanymi uczuciami, gnany głównie ciekawością, czym to się tak wszelkiej maści krytycy zachwycają, a wyszedłem... z jeszcze większym mętlikiem w głowie. Niezbyt to chwalebne, ale przed seansem miałem szczerą nadzieję, że to co zobaczę dostarczy mi mnóstwa powodów, by 'Melancholię' bezlitośnie zjechać - nic z tego. Duńczyk po raz kolejny bowiem udowodnił, że można go nie lubić, ale nie można nie doceniać.

czwartek, 19 maja 2011

Odgrzewany rum też dobry

  • T.: "Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach" ('Pirates of the Caribbean: On Stranger Tides')
  • R.: Rob Marshall
  • O.: Johnny Depp, Penelope Cruz, Geoffrey Rush, Ian McShane, Kevin McNally, Sam Claflin
  • Rok: 2011
  • IMDb: 7.7/10 
  To, że Jerry Bruckheimer nie porzuci tak łatwo miliardowego zysku, jaki przyniosła mu saga o "Piratach z Karaibów" wiadome było jeszcze zanim na ekrany kin trafiła część trzecia cyklu. Tym bardziej oczywiste stało się to, gdy człowiek, któremu seria zawdzięcza swoją popularność - Johnny Depp, stwierdził, że chętnie po raz kolejny wcieli się w Kapitana Jacka Sparrowa. Powstanie kolejnego filmu było więc już tylko kwestią czasu. Pojawiły się jednak obawy o jakość tegoż, gdyż z projektu wycofał się reżyser Gore Verbinsky oraz część obsady, a poza tym, z całym szacunkiem, ale od pierwszej odsłony seria już tylko obniżała loty, więc istniało poważne niebezpieczeństwo, że ciągnięcie jej dalej opłaci się może kieszeniom panów producentów, ale zabije miłe wspomnienia wśród fanów (do których należę i obawy również podzielałem). Lecz cóż, żądza pieniądza to w Hollywood rzecz święta, więc jak tylko scenariusz był gotowy, a stołek reżyserski na nowo obsadzony trzeba było ruszyć z produkcją - i w ten sposób, po czterech latach przerwy, "Piraci" ponownie "wpłynęli" na ekrany kin. Ku mojemu sporemu zaskoczeniu i jeszcze większej uldze, z całkiem niezłym skutkiem.

środa, 11 maja 2011

Byli sobie Polak, Rusek i Amerykanin...

  • T.: "Niepokonani" ('The Way Back')
  • R.: Peter Weir
  • O.: James Sturgess, Ed Harris, Colin Farrell, Saoirse Ronan, Gustaf Skarasgard, Alexandru Potocean, Dragos Bucur, Sebastian Urzendowsky, Mark Strong 
  • IMDb: 7.4/10
  • Rok: 2010
  Siedząc w kinie podczas seansu tego filmu nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Oto oglądam wielką produkcję, w której mój rodak nie dość, że jest przywódcą wielonarodowej grupy, to jeszcze bohater z niego niezłomny, o żelaznej woli przetrwania, kręgosłupie moralnym, no i po prostu cacy. "Ale jak to ?" - pomyślałem, "A gdzie męka, gdzie udręczenie, gdzie śmierć ku chwale Boga, Honoru i Ojczyzny ?". Wszak polska kinematografia od lat stara się utwierdzić mnie w przekonaniu, że Polska jest "Mesjaszem narodów", więc w fabule "Niepokonanych" coś się zdecydowanie nie zgadzało. Dopiero napisy końcowe przypomniały mi, że produkcja, która z rąk rodzimych filmowców powinna wyjść 20 lat temu jest od ich udziału prawie całkiem wolna, a o należne Nam miejsce w historii powalczył... Australijczyk. Skutecznie ? W pewnym sensie tak, ale pod wieloma względami nie ;).

sobota, 7 maja 2011

Słowo wyjaśnienia...

  ... się należy za moje 2 miesiące milczenia. Spowodowane one były przedziwną mieszanką braku czasu, lenistwa i koniecznością zajęcia się mniej przyjemnymi sprawami niż pisanie na blogu. Mniejsza o powody, ważne, że nie było mnie o wiele za długo i bardzo Was za to przepraszam, jednocześnie... prosząc o jeszcze chwilkę cierpliwości :P W poniedziałek/wtorek będzie nowy, już merytoryczny wpis, a potem stopniowo powinienem wrócić do normalności - dużo się działo przez te dwa miesiące (oczywiście chodzi o filmowe "dzianie się" ;), więc i do pisania będzie sporo, ale żeby nie było: o nowościach też nie zapomnę. Sorry jeszcze raz i zapraszam niedługo :)

piątek, 4 marca 2011

Po najmniejszej linii oporu


  Trochę poniewczasie (co wynikło z przyczyn bardzo obiektywnych), ale jako, że słowo się rzekło, muszę uraczyć Was swoimi krótkimi przemyśleniami na temat tego, co działo się bladym, poniedziałkowym świtem w Los Angeles. Mowa oczywiście o 83. Akademii Rozdania Oscarów, która zapowiadała się na jedną z lepszych w ostatnim czasie, a wyszła... No właśnie wcale nie wyszła. Miało być nowocześnie, miała rządzić młodość i innowacyjność, mieliśmy śmiało i z optymizmem spoglądać w przyszłość, a nie z nostalgią wspominać "stare, dobre czasy". Z tych szumnych zapowiedzi nie ostało się nic. Triumfowała tradycja, solidność i przewidywalność - i to zarówno jeśli chodzi o nagrodzonych, jak i prowadzących oraz całą otoczkę.

piątek, 25 lutego 2011

Prosta historia

  • T.: 'The Fighter'
  • R.: David O. Russell
  • O.: Mark Wahlberg, Christian Bale, Amy Adams, Melissa Leo, Mickey O'Keefe, Jack McGee
  • IMDb: 8.1/10
  • Rok: 2010
  Dramat sportowy zdecydowanie nie należy do gatunków filmowych, które prężnie się rozwijają i co rusz przynoszą ze sobą coś nowego. Praktycznie po każdej tego typu produkcji wiemy czego powinniśmy się spodziewać i te przewidywania zwykle, mniej lub bardziej, się sprawdzają. Gdy sprawa dotyczy boksera jest jeszcze gorzej. Ile razy już oglądaliśmy różnorakie wariacje na temat krętej drogi na sam szczyt ? Jak wiele wspaniałych triumfów poprzedzonych bolesnymi upadkami zaserwowali nam filmowcy ? Nie martwcie się, nie będę liczył, chodzi tylko o to, że do tego grona właśnie dołączyło nowe dzieło, 'The Fighter' Davida O. Russella, który od poprzedników różni się niuansami. Znalazłbym więc mnóstwo powodów, żeby go zmieszać z błotem a ta bardziej zgryźliwa część mnie wręcz się tego domaga... czemu więc to cholerstwo* tak bardzo mi się podobało ?

wtorek, 22 lutego 2011

Gangsterka

  • T.: "Zakazane imperium" ('Boardwalk Empire')
  • Twórca: Terence Winter
  • O.: Steve Buscemi, Michael Pitt, Kelly Macdonald, Michael Shannon, Anthony Laciura, Shea Whighman, Michael Stuhlbarg, Stephen Graham, Aleksa Palladino, Paz de la Huerta
  • IMDb: 9.0/10
  • Rok: 2009 - ?
  Produkcja HBO. Pilot wyreżyserowany przez samego Martina Scorsese. Za sterem całości Terence Winter, twórca "Rodziny Soprano". Steve Buscemi w roli głównej wraz z zastępem świetnych aktorów obok siebie. Wreszcie rozmach - sam pierwszy epizod kosztował 18 mln $. Pytanie w przypadku tego serialu nie powinno brzmieć "czy się udał ?", lecz "jak duży sukces odniósł ?". Odpowiedź, wbrew pozorom, wcale nie musi być jednoznaczna.

czwartek, 17 lutego 2011

Minimum treści, maksimum formy

  • T.: "127 godzin" ('127 Hours')
  • R.: Danny Boyle
  • O.: James Franco, Amber Tamblyn, Kate Mara, Clemence Poesy
  • IMDb: 8.1/10
  • Rok: 2010
  Do twórczości Danny'ego Boyle'a żywię mocno mieszane uczucia (a tej ostatniej to już wręcz chłodne), dlatego też do jego najnowszego dzieła podchodziłem z dużą ostrożnością. Tym bardziej, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, iż tym razem podjął się on szalenie ambitnego zadania, które miało niewielkie szanse powodzenia. Mianowicie, zdecydował się na ekranizację 'Between a Rock and a Hard Place', autobiograficznej książki autorstwa Arona Ralstona i nie byłoby w tym jeszcze nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że opowiada ona o 5 dniach z życia autora, które ten spędził przygnieciony przez głaz w kanionie w Utah. Półtoragodzinna opowieść o mężczyźnie przygwożdżonym do skały - już samo to nie brzmi szczególnie fascynująco, a jak jeszcze dodam, że zagrał go James Franco, którego nie posądzałem o jakieś większe umiejętności aktorskie, poza ładną buźką, to... wyjdzie na to, że znowu się pomyliłem ;).

niedziela, 13 lutego 2011

Podły szeryf i śmierdzący tchórz

  • T.: "Prawdziwe męstwo" ('True Grit')
  • R.: Ethan Coen, Joel Coen
  • O.: Jeff Bridges, Hailee Steinfled, Matt Damon, Josh Brolin, Barry Pepper
  • IMDb: 8.1/10
  • Rok: 2010
  Bracia Coen należą do tych twórców, którym producenci pozwalają na wszystko, nawet na najbardziej ryzykowne przedsięwzięcia, a do takich z pewnością należała decyzja o ponownej ekranizacji westernu Charlesa Portisa z 1968 roku. Gdy rok po wydaniu powieści powstała pierwsza adaptacja, nikogo nie mogło to dziwić - wszak filmowe opowieści o Dzikim Zachodzie znajdowały się u szczytu popularności a ich gwiazdy, na czele z Johnem Wayne'em, stanowiły elitę ówczesnego Hollywood. Jednakże 40 lat później stan rzeczy uległ znacznej zmianie i niewielu jest dzisiaj odważnych, którzy porywają się na robienie westernów, a nieliczne wyjątki ("3:10 do Yumy", "Zabójstwo Jesse'ego Jamesa..."), tylko potwierdzają regułę, że tego typu produkcje wypadły z głównego obiegu i stały się po prostu mało opłacalne. Coenowie pokazali jednak po raz kolejny, że mainstream maja w głębokim poważaniu i kręcą to, na co mają ochotę - w tym przypadku znów z pożytkiem dla widza.

czwartek, 10 lutego 2011

Cud noworoczny (z poślizgiem)

 Tym razem nie będzie żadnej recenzji (najbliższej spodziewajcie się w weekend), a tylko krótka wzmianka o czymś co zobaczyłem przed chwilą i ciągle nie wierzę - dzisiaj, ponad 10 lat po światowej premierze, w oficjalnej dystrybucji na dvd w Polsce ukazał się film 'Donnie Darko' ! Jedna z niewielu produkcji, która absolutnie zasługuje na miano kultowej, dla niżej podpisanego i wielu innych, bo nie spotkałem jeszcze nikogo kto by go zobaczył i nie uwielbiał. Nie będzie oszustwem jeśli napiszę, że gdy go pierwszy raz obejrzałem, przez jakiś czas nie mogłem zebrać się z podłogi, a z głowy nie chciał mi wyjść jeszcze wiele dni później - i za każdym razem gdy oglądałem po raz kolejny, efekt był dokładnie identyczny. Jak go opisać ? Zaskakujący, ekscentryczny, wysmakowany, kapitalnie zagrany i wyreżyserowany - po prostu doskonały. Pominę milczeniem wydanie jakiego to cudo doczekało się w "naszym pięknym kraju", ważne, że w końcu jest. W sumie, drogi ustawodawco, można by tę datę uczcić jakimś dniem wolnym od pracy, czy coś ;). Nie będę się rozpisywał - tutaj znajdziecie bardzo dobry tekst autorstwa Konrada Wągrowskiego - ja już lecę świętować, oczywiście obejrzę sobie z tej okazji "Donnie'ego Darko" :), a Was zostawiam z poruszającą muzyką Gary'ego Julesa:

środa, 2 lutego 2011

Total awesomeness

  • T.: "Scott Pilgrim kontra świat" ('Scott Pilgrim vs. the World')
  • R.: Edgar Wright
  • O.: Michael Cera, Mary Elizabeth Winstead, Ellen Wong, Kieran Culkin, Jason Schwartzman, Anna Kendrick
  • IMDb: 7.8/10
  • Rok: 2010
  Ja doskonale rozumiem, że nie wszystkie filmy godne zainteresowania mogą trafić do dystrybucji kinowej w Polsce. To oczywiste, że ze względów finansowych bardziej opłaca się wprowadzić na ekrany dobrze wypromowaną i gwiazdorsko obsadzoną produkcję, choćby była tak tandetna, że aż zęby bolą - i tak się sprzeda, w przeciwieństwie do takiej wyróżnionej na "jakimś tam festiwalu na końcu świata", pozbawionej znanych twarzy i brrr... ambitnej. Takie są zasady współczesnego, komercyjnego świata i chcąc nie chcąc trzeba się z tym pogodzić, dlatego też, tym bardziej absurdalna wydaje mi się decyzja o braku polskiej premiery ostatniego filmu jednego z najciekawszych reżyserów swojego pokolenia Edgara Wrighta, "Scott Pilgrim kontra świat". Nie jest to ani dzieło stricte festiwalowe, ani przesadnie ambitne, ba, to ekranizacja komiksu, przepełniona nastoletnimi gwiazdkami, oparta w głównej mierze na efektach specjalnych i banalnej historii - no czego chcieć więcej ? Widać nie mógłbym zostać dystrybutorem, bo tryb myślenia tych ludzi pozostaje dla mnie zagadką. 'Scotta Pilgrima' nie będzie więc nam dane zobaczyć na dużym ekranie, a wielka szkoda, bo to film, który w pełni oddaje znaczenie słowa AWESOME.

piątek, 28 stycznia 2011

Mów do mnie jeszcze

  • T.: "Jak zostać królem" ('The King's Speech')
  • R.: Tom Hooper
  • O.: Colin Firth, Geoffrey Rush, Helena Bonham Carter, Derek Jacobi, Timothy Spall, Guy Pearce, Jennifer Ehle, Michael Gambon
  • IMDb: 8.5/10
  • Rok: 2010
  Czasem do zauroczenia widza nie potrzeba ani innowacyjnych pomysłów, ani błyskotliwego scenariusza, ani nawet oszałamiających rozwiązań technicznych - czasem wystarczy po prostu opowiedzieć ciekawą historię ciekawych ludzi. Ten, jakże banalny, cel jest dla wielu dzisiejszych twórców filmowych nieosiągalny - na całe szczęście są jeszcze ludzie tacy jak Tom Hooper, który wyzwaniu sprostał pierwszorzędnie.

sobota, 22 stycznia 2011

Studium obłędu

  • T.: "Czarny łabędź" ('Black Swan')
  • R.: Darren Aronofsky
  • O.: Natalie Portman, Vincent Cassel, Mila Kunis, Barbara Hershey, Winona Ryder
  • IMDb: 8.6/10
  • Rok: 2010
  Bądźcie gotowi na to, że tym razem nie będzie lekko, łatwo i przyjemnie. Ci, którzy wkraczacie w tą rzeczywistość, musicie być świadomi, że krew, pot i łzy są w niej na porządku dziennym, wysiłek przeradza się w torturę, a ból, zarówno fizyczny, jak i psychiczny, przybiera tak dosłowną postać, że jedyne co pozostaje to zaakceptować go, bo walka nie sensu. Szykujcie więc nerwy ze stali i tony zimnej krwi, bo oto otwiera się przed Wami najbardziej przerażający i tajemniczy ze wszystkich znanych ludzkości realnych światów - świat... baletu.

środa, 5 stycznia 2011

Dramat na wielu (czaso)przestrzeniach

  • T.: 'Mr. Nobody'
  • R.: Jaco Van Dormael
  • O.: Jared Leto, Sarah Polley, Diane Kruger, Rhys Ifans, Natasha Little, Linh-Dan Pham, Toby Regbo
  • IMDb: 7.7/10
  • Rok: 2009
  Kino autorskie ma to do siebie, że nikt nie wydaje na nie zbyt dużych pieniędzy - bo i po co ? Jak sama nazwa wskazuje ma ono bazować na twórcy i przekazie, z którym chce on dotrzeć do widowni. Opakowywanie tegoż w dodatkowe atrakcje wydaje się wręcz niepożądane, bo mogą one odwrócić uwagę oglądającego od tego, co najważniejsze, a o kosztach wszelkiego rodzaju komputerowo-technicznych zabiegów nie trzeba nawet wspominać. Tym większe zdziwienie wzbudził we mnie zwiastun nowego, bardzo długo wyczekiwanego (13 lat!) filmu Jaco Van Dormaela, twórcy znanego najbardziej z kameralnego "Ósmego dnia". Oczom nie mogłem uwierzyć, że reżyser ten porwał się na coś, co przypominało dramat psychologiczny ubrany w szaty science-fiction. Co więcej na tę odważną próbę złożyło się aż czterech koproducentów (Belgowie, Francuzi, Kanadyjczycy i Niemcy, a łączny koszt to ponoć ok. 50 mln dolarów). Do kina szedłem więc, nie ukrywam, z lekkimi obawami, że będę musiał przełknąć jakąś ciężkostrawną papkę. Okazało się jednak, że tak wybuchowa mieszanka jak Dormael i science-fiction przyniosła niezwykle intrygujący rezultat. Czemu intrygujący ? Ano temu, że chociaż sporo mogę o samym filmie powiedzieć, to na pewno nie to, że go w stu procentach zrozumiałem...

wtorek, 4 stycznia 2011

Bezpruderyjna prowincjonalność

  • T.: "Tamara i mężczyźni" ('Tamara Drewe')
  • R.: Stephen Frears
  • O.: Gemma Artenton, Luke Evans, Dominic Cooper, Roger Allam, Tamsin Greig, Bill Camp
  • IMDb: 6.7/10
  • Rok: 2010
  Lubię styczeń. Nie z powodu mrozu, śniegu, lodu tudzież innych tego typu "przyjemności", fanem zimy bynajmniej nie jestem. Nawet nie dlatego, że ledwo skończyły się jedne święta, a już świta perspektywa pierwszego długiego weekendu w nowym roku. Styczeń cieszy się moją sympatią ze względów oczywiście filmowych. Tak się bowiem składa, że jest to czas, gdy dystrybutorzy, całkiem zresztą słusznie, uważają, że widzów nie należy przemęczać zbyt wymagającymi premierami (na to będzie okazja nieco później, w okolicach rozdania pewnych statuetek), a jednocześnie skończył się już popyt na wszelkiego rodzaju "produkcje świąteczno-familijne", którymi jesteśmy maltretowani co roku w grudniu. W kinach możemy się zatem nacieszyć głównie filmami lekkimi, łatwymi i przyjemnymi, które zapewniają rozrywkę nie obrażając jednocześnie naszego intelektu, a to coraz rzadsze w dzisiejszych czasach. Idealnym przykładem takiej produkcji jest zaprezentowana po raz pierwszy na zeszłorocznym Festiwalu w Cannes (poza konkursem) 'Tamara Drewe' w reżyserii Stephena Frears'a (nie będę używał polskiego tytułu w ramach sprzeciwu wobec traktowania widza jak kretyna).