"Sam decydujesz o tym, co uwielbiać"
David Foster Wallace

wtorek, 11 maja 2010

Wesoła rozpierducha, czyli jak Hollywood kręci sequel

  • T.: 'Iron Man 2'
  • R.: Jon Favreau
  • O.: Robert Downey Jr., Don Cheadle, Mickey Rourke, Gwyneth Paltrow, Scarlett Johansson, Sam Rockwell, Jon Favreau, Samuel L. Jackson
  • IMDb: 7.7/10
  • Rok: 2010
  Więcej, szybciej, efektowniej - to 3 żelazne zasady rządzące każdą kampanią wyborczą każdym hollywoodzkim sequelem. W mniemaniu Sz. P. producentów jeśli tylko jakiś obraz wybił się nieco ponad przeciętność (czyt. zarobił więcej niż kosztował), należy go "ulepszyć" (czyt. wydać na niego jeszcze więcej niż na poprzednika). Tego typu, hmm... "dążenie do doskonałości" oczywiście kończy się robioną naprędce kontynuacją, coby zdążyć zanim ludzie zapomną co to takiego im się niedawno spodobało. Widza szczęśliwego chce się więc zamienić w widza szczęśliwszego, bo taki generuje więcej zysków, które, jeśli się uda, pokryją masakryczne koszty produkcji, co z kolei spowoduje konieczność powstania kolejnego sequela... i tak koło się kręci, zwykle nie za długo, bo któraś z kolei odsłona tej samej historii w końcu nudzi i następuje hollywoodzka apokalipsa - hit się nawet nie zwraca (wtedy pozostaje jeszcze coraz popularniejsza ostatnio opcja reboota, ale to już temat na inny wpis). Ta skrócona instrukcja funkcjonowania mechanizmów wielkiego filmowego biznesu oczywiście nie znalazła się w tym wstępie przypadkowo. Po serii ambitnych filmów chciałem się bowiem zająć czymś zdecydowanie luźniejszym - a jeden z tegorocznych hollywoodzkich 'must see' nadaje się do tego idealnie. 'Iron Man 2', bo o nim mowa, pasuje również jak ulał do opisanego wyżej schematu "więcej, szybciej, efektowniej". Pozostaje tylko pytanie, czy jemu ta taktyka przyniosła korzyści, czy raczej, jak to zwykle bywa, adrenalina poszła w górę, a poziom w dół ? Odpowiedź tkwi gdzieś pośrodku :).

   Zaczęło się wszystko 2 lata temu, gdy na wielki ekran postanowiono w końcu przenieść przygody jednego z nielicznych jeszcze przed tym uchowanych, superbohaterów Marvela - najsłynniejszego zapuszkowanego na świecie, Iron Mana. O dziwo, wyszło to naprawdę sprawnie, ba, film Jona Favreau spokojnie można zaliczyć do pierwszej piątki tego typu dzieł w historii. Odejście od sztywnej konwencji w stylu "wielka-moc-to-wielka-odpowiedzialność", bardzo luzackie potraktowanie pierwszoplanowej postaci, postawienie na technikę zamiast "mocy" i chyba przede wszystkim, brawurowa rola Roberta Downey Jr. - to wszystko sprawiło, że Zakutego Łba nie dało się nie lubić, a powstanie kontynuacji było tylko kwestią czasu. Minęły 24 miesiące i jest. Błyszczy się jeszcze bardziej, robi większe 'ka-boom', ma więcej dziewczyn i wrogów, tłumy go kochają, politycy przeciwnie, aha no i przy okazji ratowania świata podupadł nieco na zdrowiu. Taaak, jeśli chodzi o zmiany, to by było na tyle. Streszczanie fabuły nie ma w tym wypadku sensu, bo w porównaniu z "jedynką" pojawiło się tylko parę nowych twarzy, a podążanie za idiotycznym scenariuszem może tylko spowodować irytację, bo ten jak nic musiał być pisany na kolanie. W sumie więc, 'Iron Man 2' idealnie powinien się wpisywać w ten negatywny wariant "więcej, szybciej, efektowniej". Mimo tych wszystkich (i jeszcze paru innych) wad z kina wychodziłem jednak usatysfakcjonowany i nie, to nie był udar :).

Spójrzcie na to tak - chcecie obejrzeć niezbyt inteligentny film, który jednak nie sprawi, że Wasz mózg umrze śmiercią naturalną w trakcie pokazu; chcecie za 15 zł dostać potężną dawkę adrenaliny; chcecie sprawdzić, czy Wasze oczy wytrzymają taką dawkę jaskrawości; chcecie się po prostu dobrze bawić - 'Iron Man 2' wszystko to gwarantuje. Ok, jest za długi, gdyby go skrócić o pół godziny wyszłoby mu to na dobre. O scenariuszu już pisałem. Aktorsko też jest gorzej niż było - głównie dlatego, że Downey Jr. powtarza swoją rolę w każdej kolejnej produkcji, w której występuje, a asystujący mu gwiazdozbiór wyróżnia się jedynie mopem na głowie Mickey'a Rourke'a. Na plus w porównaniu do "jedynki" idzie tylko muzyka, bo tu twórcy zrobili rzecz genialną w swojej prostocie - nie kombinowali z monumentalnymi suitami, ale poprosili starych wyjadaczy z AC/DC o udostępnienie na ścieżkę dźwiękową ich największych przebojów, pomysł wypalił w dwustu procentach (kto nie wierzy - tu). Nie trzeba więc podsumowywać, żeby każdy mógł się zorientować, że nowy "Człowiek - Żelazko" to dzieło o klasę gorsze od poprzednika. Jednak w przeciwieństwie do innych serwowanych nam ostatnimi czasy sequeli ("Transformers", "X-Men"...), tutaj wady i przerost formy nad treścią rekompensuje swojska "radocha", jaką ma się z oglądania. Jon Favreau ani przez sekundę nie daje widzowi do zrozumienia, żeby traktował poważnie to, co widzi na ekranie. Przekaz jest jasny - masz się tylko i wyłącznie bawić, co najmniej równie dobrze, jak twórcy, bo nie wierzę, żeby na planie była napięta atmosfera (najlepiej widać to po samym reżyserze, który ponownie serwuje nam możliwość podziwiania swoich wątpliwych umiejętności aktorskich). Gdybym był krytykiem z "Co jest grane" pewnie pastwiłbym się jeszcze chwilę nad nieudolnością twórców i dziecinnością Amerykanów, że ich takie rzeczy bawią, ale nie jestem więc Wam tego oszczędzę :). Dla mnie 'Iron Man 2' to przykład kina bezkompromisowego, od początku do końca nastawionego na zysk - bez ambicji artystycznych, bez poruszania ważnych problemów, za to z kolejnym skokiem na gigantyczną kasę. Udanym, bo film już ma świetne wyniki finansowe, więc za jakieś dwa lata czeka nas kolejna powtórka z rozrywki (to będzie już po wysypie "rzadziej uczęszczanych" marvelowskich i nie tylko superbohaterów - już szykują się bowiem ekranizacje "Green Lantern", "Kapitana Ameryki", "Thora" i innych).

  Czytam tak teraz to, co wypociłem i jeszcze dwie sprawy muszę dopowiedzieć. Primo, jeśli nie widzieliście pierwszego 'Iron Mana', to zacznijcie od niego, kontakt z "dwójką" będzie wtedy przyjemniejszy. Secundo, jeśli "jedynka" się Wam z jakiegoś powodu nie podobała, nie oglądajcie sequela, to będzie strata 2 godzin. Całej reszcie, fanów, nie-fanów, zwolenników czy po prostu tych szukających niezłego wypełniacza czasu - Blaszanego II mogę bez większych (asekuracja przede wszystkim ;) wyrzutów sumienia polecić.
  • Ocena: 5/10
  • W skrócie: Boom, boom, bang !!! ... WOOOOOW !!! ;)
P.S.: Tytułem wyjaśnienia - 5/10 to w tym wypadku NAPRAWDĘ dobra ocena, po prostu wyższe są zarezerwowane dla filmów, w których jest więcej plusów niż minusów, a o 'IM2' jednak się tego powiedzieć nie da, mimo szczerych chęci z mojej strony :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz